Fakty są jednak takie, że to występ scala grupę. Wtedy dopiero, przeżywając te wszystkie sceniczne i zakulisowe emocje grupa, staje się grupą! A, że każdy Labiryntowy spektakl był inny, poczynając od miejsca, a kończąc na składzie, to i można się było zintegrować.
Myślę, że jednym z elementów spektaklu, który wyjątkowo mnie zaskoczył, przy czym bardzo mi się podobał, a w efekcie sprawił, że byłem z niego dumny, była możliwość jego adaptacji, dostosowania do otaczających warunków, takich jak zmiany w składzie czy też w miejscu jego wystawiania. Sprawiało to, że każdy pojedynczy spektakl był na swój sposób oryginalny, jedyny w swoim rodzaju. Nigdy wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia – zwykle dane przedstawienia były dostosowywane pod jedno, maksymalnie dwa miejsca, z uwzględnieniem ich możliwości i ograniczeń. W tym przypadku było jednak inaczej, choć bynajmniej nie gorzej. Mimo licznych zmian zdołaliśmy, moim skromnym zdaniem, odnaleźć się na każdej scenie i w każdym miejscu, dostosowując naszą grę, a czasem i sam spektakl, do otoczenia. Również zmiany w składzie, pozornie będące problemem, okazały się być nieraz rozwijające, zmuszające wręcz do większej kreatywności oraz dające do myślenia, bo w tych właśnie momentach najmocniej można było odczuć wzajemną zależność, to, że jesteśmy jednym zespołem, ludźmi dzielącymi jedną pasję i wkładającymi swoje serce w nasze wspólne dzieło. Piotrek
Profesjonalnie podchodzący zawsze do wszystkiego Piotrek nie dał się także podstępnemu pytaniu o najlepiej wspominaną współpracę, odpowiadając:
Uważam, że niemożliwe jest stwierdzenie z kim najlepiej mi się pracowało. Działamy jako teatr, jeden zespół, i tylko jako ta całość Niespasowani będą tak ciekawą kreacją, jaką są obecnie. Piotrek
To zdanie, zdaje się, trafia w samo sedno. I, choć w nieco innych słowach,do dość podobnego wniosku dochodzi Krzysiu:
Na pytanie czego się nauczyłem o sobie podczas naszych świątecznych występów w pierwszej kolejności chciałbym odpowiedzieć w nieco przewrotny sposób. Otóż od jakiegoś czasu trzymam się kurczowo pewnej sentencji, która brzmi tak; „Wobec rozpętanych sił natury, najlepiej zachować stoicki spokój…”. Można powiedzieć, że dzięki temu przetrwałem ten trudny okres bez większego uszczerbku na moim zdrowiu psychicznym. Nauczyłem się, że sprawdza się ona bardzo dobrze szczególnie wtedy, gdy niespodziewane problemy wyrastają jak grzyby po deszczu. Co zresztą miało miejsce podczas kolejnych odsłon „Labiryntu”. Szczególnie wyjazdowych. Na szczęście, co oszczędziło innym niepotrzebnego stresu, o mnogości problemów technicznych wiedziałem tylko ja… Filozofię tą polecam do zastosowań zarówno amatorskich jak i profesjonalnych.
Jak widać, dbający o zdrowie psychiczna swoje, jak i pozostałych członków grupy Krzysiu dodaje:
Jako że moja „kariera” w Niespasowanych trwa już jakiś czas i kilkadziesiąt projektów mam dawno za sobą, trudno mówić o tym abym mógł nauczyć się o sobie czegoś nowego. Co innego w kwestii nabycia nowych umiejętności. Tu sprawa wygląda nieco inaczej. Nasze gościnne występy wymagały od nas nie tylko skupienia się na elementach artystycznych, ale także na zapewnieniu sobie samym technicznej i logistycznej obsługi. Na trzech wyjazdowych odsłonach „Labiryntu”, po raz pierwszy wykorzystaliśmy własne oświetlenie, które nabyliśmy naprędce dosłownie kilkanaście godzin przed występem w Zbrosławicach. Było to dla mnie swego rodzaju wyzwanie ponieważ musiałem przez ten czas nauczyć się obsługi interfejsu DMX oraz programować poszczególne makra charakterystyki oświetlenia dla kolejnych scen spektaklu. Również logistyka transportowa oraz proces rozkładania czy pakowania sprzętu z każdym kolejnym występem przebiegał coraz lepiej i sprawniej, zwłaszcza że ilość sprzętu jaki wykorzystaliśmy była dotychczas największa z wszystkich naszych występów. Krzysiu
Tak, Labirynt to zdecydowanie jeden z naszych NAJWIĘKSZYCH projektów.
A czy ktoś policzył ile było piosenek? 14! I zdecydowana większość była grana na instrumentach. Z tym też było ciekawie. Zdarzało się tak, że gdy ktoś zagrał swoją scenę to musiał w błyskawicznym tempie zmienić położenie i pojawić się przy instrumencie. Oliwia
Kiedy robi się coś tak dużego ogromną rolę odgrywa aktywny udział członków przedsięwzięcia. Nie wszystko przecież można zrobić na próbie. Dlatego też szczególnie dobrze pracuje mi się z osobami zaangażowanymi. Które, mimo wygłupów i szaleństwa, kiedy trzeba dają z siebie 100 procent skupienia i poświęcenia, często wyprzedzają myśli, które najzwyczajniej w świecie wiadomo, że „coś robią”, zagrają czy odegrają (nawet jeśli nie ma na to czasu na próbach). Iwona
I tu należałoby na chwilkę choć pochylić się nad sekcją instrumentalną. A była ona – oj, była – duża! Dwoje skrzypiec, flet, pianino, 3 gitary akustyczne, gitara elektryczna, cajon, akordeon i dzwonki! Największy skład instrumentalny w dziejach Niespasowanych EVER!
Podczas Labiryntu najlepiej pracowało mi się z… No ludzie! Z niespasowanymi! 🙂 Szczególnie miło wspominam współpracę gitarową z Dominikiem „ostoją spokoju” oraz całą sekcją instrumentalną, z którą w moim odczuciu mieliśmy dobre floooł 🙂 i razem przeżyliśmy muzycznie coś bardzo fajnego. Kasia
Wracając jeszcze na chwilę do świeżej krwi w gronie Niespasowanych. Gabryś jest już po pierwszych (niestety bestialsko przerwanych przez wirusa ) próbach.
Do Niespasowanych wprowadził mnie niejako Szymon, z którym znam się już od dawna. Myślę jednak, że osobami, dzięki którym na początku zacząłem się czuć w grupie nieco pewniej była Paulina Jakubas i Piotrek. Z Pauliną też znałem się wcześniej, a Piotrek okazał się być takim samym fantasy-świrkiem jak ja 😉 Poza tym zaobserwowałem w jego wypadku podobne poczucie humoru (jak się później okazywało to w sumie to nie tylko u niego :). Gabryś
Minęło pięć długich miesięcy…
Oglądam film z występu i dopiero teraz, po czasie, oglądam go – tak naprawdę. Jako widz, a nie reżyser i występujący. I dopiero teraz zastanawiam się czy po scence „Kulig” aktorom nie było przypadkiem za ciepło, dopiero teraz uśmiecham się patrząc na scenki, przeżywam emocje w piosence. Dopiero teraz mogę też tak naprawdę zobaczyć czy wszystkie wskazówki, które dawałyśmy z Kasią na próbach zostały zrealizowane. Kto, czy i jak wczuł się w postać. Czy można było zrobić coś lepiej? Jasne! Czy zrobiliśmy to wtedy na 100% zaangażowania! Oczywiście! I nic dodać, nic ująć. Bo to było nasze. Z tymi emocjami, które nam wtedy towarzyszyły. Z radosnymi uśmiechami, ze zmęczeniem, z ekscytacją i w końcu także ze złością i zniecierpliwieniem.
Tak, to było nasze! NIESPASOWANE! I takie właśnie miało być! 🙂 Iwona
Podsumowanie naszej wspólnej labiryntowej przygody niech będą słowa Mai:
Jesteśmy zespołem i działamy razem! To, co zawsze podobało mi się w naszej grupie to to, że nigdy nikt nie był faworyzowany, wszyscy mamy równe szanse na rozwój i pokazanie swoich umiejętności. Maja
I krótka, lecz dobitna odpowiedź Dominika, na pytanie: „Jeśli miałbyś wskazać jedną lub kilka osób z którym podczas prób i na samym występie pracowało Ci się najlepiej?”:
OCZYWIŚCIE, ŻE ZE WSZYSTKIMI!!! Dominik
Do zobaczenia na kolejnych spektaklach!