Podczas występu oraz na próbach świetnie dogadywały się też nasze sceniczne pary. Czego dowodzą ich własne słowa:
Najlepiej pracowało mi się z Dawidem. Mieliśmy wiele wspólnych scen, a ponadto Dawid po prostu zaraża swoją pozytywną energią. Jest wyrozumiały i cierpliwy (co jest bardzo cenne podczas prób :D). Świetnie się z nim dogaduję i zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie. Paulina J.
Na scenie najlepiej grało mi się z Paulina Jakubas (miałem przyjemność odgrywać z nią scenki podczas całego występu). Pokazała się również z bardzo profesjonalnej strony. Mimo dużego nakładu tekstu, piosenek i układów tanecznych była zaangażowana na 100 procent i dała radę ze wszystkim – bez problemu. Dawid
Z Karoliną (moją spektaklową miłością) bardzo dobrze się dogaduję, w związku z czym praca nad scenami była czystą przyjemnością. Wymienialiśmy się pomysłami i wizjami oraz, po prostu, świetnie bawiliśmy na scenie. Szymon
Tu jest tekst którego nie powinno być widać
Szymon wspomina również dość ciekawy zakulisowy proceder:
Jako że był to czas przeziębień za kulisami odbywał się handel tabletkami i/lub syropami na gardło. Zdaje się, ze w trakcie spektaklu łyknęliśmy ich sporą ilość. Szymon
A jeśli chodzi o jego obecność już na scenie?
Osobą, z którą świetnie gra mi się na scenie, jest nasz Krzysztof. Największą frajdę dają mi improwizację, bo to bardzo często jest ogromne wyzwanie (głównie, aby nie wybuchnąć śmiechem!). Tak właśnie też wyglądała nasza scenka „Przy okienku”. Zostałem wtedy zupełnie bezpodstawnie oskarżony o wywrócenie scenografii!Tak, to była świetna zabawa. Szymon
W labiryncie świątecznych pytań udało nam się wystawić aż cztery razy. Oczywiście, każdy z występów się różni pod wieloma względami.
Najlepiej wspominam występ w Chorzowie. Pomimo bardzo nielicznej widowni, na scenie czułam się świetnie, atmosfera była przezabawna, nie wspominając o tym, co działo się za kulisami. Mieliśmy dużą swobodę, więc grało się znakomicie. Karolina
Krzysiu z kolei z występem w Chorzowie ma zupełnie inne wspomnienia:
Chciałbym podziękować za dobrą współpracę Paulinie P., która to w późny, sobotni wieczór, przed występem w Chorzowie znalazła (jako jedyna!) czas na to, żeby przewieźć, rozładować i ustawić ze mną cały sprzęt (a było go sporo i musiała się trochę nadźwigać wnosząc wszystko na piętro). Ponadto, pomijając moją ogromną sympatię dla wszystkich Niespasowanych i świetną atmosferę towarzyską panującą na każdym występie, jako że zajmowałem się też kwestiami technicznymi, bardzo dobrze współpracowało mi się z Adamem. Inżynier z inżynierem zawsze się dogada. Adam zrobił świetną robotę, zwłaszcza, że zajmował się nie tylko nagłośnieniem, ale także sterował oświetleniem (na którego ogarnięcie nie miał zbyt wiele czasu). Krzysiu
Nie po raz pierwszy w projekcie zdecydowaliśmy się także na taniec, który szczególnie dobrze wspomina Paulina G.
Najbardziej jestem dumna z układu tanecznego do piosenki Wesołych świąt, którą zaśpiewali Paulina J i Szymon. Układ był wymyślony spontanicznie, a ładnie wypełniał przestrzeń sceny i dodawał klimatu całej piosence. Paulina G.
Paulina dodaje także, że najlepiej pracowało jej się z Karoliną.
Złapałyśmy super kontakt i często miałyśmy takie same spostrzeżenia i pomysły dotyczące jakiejś sceny. Paulina G.
Dziewczyny pozytywnie pojawiają się również we wspomnieniach Wiktorii.
Świetnie dogadywałam się podczas ćwiczenia wspólnych scen z Karoliną Pudlo i Pauliną Glaglą. W razie jakichkolwiek wątpliwości miałam w nich zawsze wsparcie. Wzajemnie sobie doradzałyśmy i dobrze się bawiłyśmy. Wiktoria
Wiktoria, od razu jednak dodaje:
Podczas prób do „Labiryntu” jak i podczas samego występu pracowało się świetnie z cała grupa, bez najmniejszych wyjątków, ponieważ każdy zawsze jest bardzo pomocny i nawzajem od siebie możemy się uczyć. Wiktoria
Przygotowanie tak pojemnego w treść spektaklu nastręcza nie lada trudności. Jedną z nich było skompletowanie… sanek. Potrzebowaliśmy ich aż 5 sztuk. I nie mogły to być sanki byle jakie, a drewniane, klimatyczne i… jak się później okazało… kruche…
Jak to w teatrze bywa, tak i u nas za sceną działy się niestworzone rzeczy… Jednym z naszych zmagań były sanki, nie mam bynajmniej na myśli ich mnogości, lecz ich brutalność. Co próbę jakieś się łamały i co chwilę ktoś je skręcał, bądź sklejał. Oliwia
Oliwia wspomina również inne zakulisowe tajemnice:
Można powiedzieć, że tajemnicą naszego udanego występu, były ściągi, które wisiały w s z ę d z i e. Dużo ludzi, dużo scen i dużo przebieranek! Aby każdy mógł w dobrym momencie i odpowiednio wyposażony wyjść na swoją scenę, musieliśmy wszystko rozrysować i rozpisać. Sam scenariusz już nie wystarczał. Były problemy m. in. związane z zejściem ze sceny oraz zamianą rekwizytów. Ale, co się samo nie zrobi to zrobi Piotrek! Dał chłopczyna radę i pozwolił na płynne przejścia między scenami. Oliwia
A właśnie… Piotrek. Chłopak, który był zawsze tam, gdzie potrzebna była pomoc.
Tajemnicą, którą mam ciągle przed oczami to ta, kiedy Dominik (czyli nasz spektaklowy Dziadziuś) wbiega zdesperowany na kulis, a Piotrek i Dawid pomagają mu się ubrać. W tym czasie Oliwia czeka na scenie i dzielnie przedłuża swoją kwestię. Paulina J.
Ciekawostek dotyczących ubrań, bo zresztą jeszcze kilka. Dość wspomnieć o poszukiwaniu butów…
Scena trwa, za chwilę mam się w niej pojawić, ale… zgubiłam buty, a na domiar złego torebka wpadła mi za jakieś płyty. Na szczęście Niespasowani ruszyli z pomocą i w ostatnim momencie wpadłam na scenę. Paulina J.
Już jutro kolejna, ostatnia już porcja labiryntowych wspominek!