„Smerfy. Amory Gargamela” to spektakl, jak się okazało – nie tylko dla dzieci (zdarzało się, że dorośli reagowali entuzjastyczniej niż ich podopieczni)! Bajka „stara, jak świat”, ale aktualna do dziś! Projekt ten – początkowo wakacyjny – został z nami do października, a zagraliśmy go w sumie aż 7 razy (to nasz nowy rekord… 🙂

Maja (Laluś, pierwsza z prawej):Lato ze Smerfami – to właśnie moje lato. I wiecie co? Nie żałuję! Od momentu, w którym dostałam scenariusz, aż do teraz bawiłam się znakomicie! Laluś (bo to właśnie tego Smerfa grałam) to postać, z którą niekoniecznie się utożsamiam, ale może właśnie dzięki temu było to takie ciekawe… Wakacyjne próby (w przeróżnych miejscach) wspominam bardzo pozytywnie! A potem też nie było nudy i czasu na obijanie się, ponieważ wrześniowe i październikowe weekendy spędzaliśmy grając Smerfy. Podsumowując cieszę się, że mogłam czasami oderwać się od rzeczywistości i choćby na chwilę przenieść się do bajkowego świata Smerfów! Dziękuję!” 

Z Smerfami odwiedziliśmy: Tarnowskie Góry, Wieszowę i Wielowieś, a w Pyskowicach zagraliśmy je aż 4 razy! Całość obsady liczyła 9 osób, jednak ostatecznie w spektaklu wzięło udział 13 niespasowanych (to
w związku z licznymi zastępstwami).

Iwona (reżyser, Łasuch, Ważniak nr 3.):
„Z perspektywy reżysera ogromną trudnością była praca z osobami, które wchodziły „na zastępstwo”. Przyzwyczajenie się do postaci granej na wielu próbach przez konkretną osobę, która to postać nagle dostaje niejako nowe życie – nowego aktora, stanowiło niezłą przeszkodę. Temu nowemu aktorowi należało przecież dać przestrzeń do stworzenia postaci po swojemu, ale jednak musiał on wpisać się w pewne ustalenia, które porządkowały nam scenę. To kolejna nauka dla nas, jako instruktorów”.

Premiera Smerfów miała miejsce w wakacje, w tarnogórskim parku miejskim w ramach projektu Teatralne PARKowanie. Co warte wspomnienia – została ona przełożona, ze względu na nadciągającą tego dnia burzę! Byliśmy bardzo zawiedzeni, że nie udało się zagrać spektaklu w lipcu, na szczęście jednak publiczność nas nie zawiodła i w sierpniu przybyła tak licznie, że mówiąc krótko – „kopara nam opadła”! Ale… ten występ miał też swoje ciemne strony…

Kasia (reżyser, Hogata):
„Tak, Smerfy w Tarnowskich Górach to była w pewnym sensie ZGROOOZA… na dwie godziny przed występem jeden
z aktorów oznajmił, że nie pojawi się tego dnia. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale zrobiło się nieprzyjemnie, zabrakło nam bowiem jednej z głównych postaci – Papy Smerfa, a my ostatecznie stanęliśmy przed wyborem – odwołać spektakl drugi raz
i stracić zaufanie widza, czy zmieniać scenariusz i zagrać. Były łzy i duże zdenerwowanie, ale postanowiliśmy – gramy! Takiej sytuacji jeszcze
w niespasowanej karierze nie było, ale mobilizacja i determinacja reszty składu przeszła nasze oczekiwania. I chociaż „trzęśliśmy” gaciami – to daliśmy radę! Jak to się mówi, co cię nie zabije – to cię wzmocni!
”.

Drugi raz wystawiliśmy Smerfy 15 września podczas Dnia Sąsiada, przed pyskowickim Ratuszem. Wtedy też przyszło bardzo dużo osób! Być może była to zasługa reklamy, jaką mieliśmy okazję sobie zrobić podczas pochodu dożynkowego, kiedy to „woziliśmy się” smerfową ekipą na przyczepie po pyskowickich drogach rozdając ulotki – zaproszenia.

Warto zaznaczyć, że tutaj, w Pyskowicach mieliśmy już Papę Smerfa – Krzysia Sternę, ale z kolei niemą walkę z bólem w trakcie występu toczyła Karolina Pudlo w roli Ważniaka – to już drugi raz, gdy ktoś gra spektakl z ortezą… (pozdrawiamy Wiki M. – spektakl Złota rybka).

Karolina (Ważniak nr 1, pierwsza z lewej):Smerfy w Pyskowicach były dla mnie nie lada wyzwaniem, ponieważ pomimo nagłej kontuzji kolana nie mogłam zostawić grupy i musiałam wystąpić. Czułam się troszkę niekomfortowo mając ograniczone ruchy w przedstawieniu,
w którym ruch i dyspozycyjność są bardzo ważne. Na szczęście miałam wrażenie, że publiczności moja kontuzja raczej nie przeszkadzała, zdaje się, że nie zwrócili na nią nawet uwagi 😉 . Myślę, że to zasługa reszty grupy, ponieważ wszyscy bardzo mnie wtedy wspierali i pomagali.”

Niespasowana przygoda z Smerfami opiera się na pewnych paradoksach. Po pierwsze główną osnową spektaklu wcale nie są przygody tych „małych niebieskich stworków”. Znaleziony w zakamarkach Internetu scenariusz Pani Edyty Piekarkiej otworzył przed nami możliwość rozbudowania fabuły opowiadającej o rozterkach… Gargamela!

Po drugie nasze z założenia negatywne postaci, mimo mocnej charakteryzacji, także wzbudzały mnóstwo sympatii i uśmiechu na twarzach dzieci.

Iwona: „Zdarza się tak, że rozpisując role nie ma się przed oczami żadnej konkretnej osoby, która najbardziej by do niej pasowała… Ale bywa też tak, że wcale nie trzeba się nad tym zastanawiać. Tak było właśnie w przypadku Smerfów. Bo czy ktoś wyobraża już sobie inną Hogatkę niż Kasia? Tak barwną, jednocześnie straszną, ale i uroczą i śmieszną postać mogła zagrać chyba tylko ona. Natomiast w duecie z nią na scenie, jako Gargamel, równie bezkonkurencyjnie zaprezentował się Adaś. To właśnie o ten duet nie musiałam się w ogóle obawiać. Było pewne, że zbudują coś, co na pewno się spodoba 🙂 ! Z drugiej strony, czasem powierzamy komuś rolę nie do końca będąc przekonanym, co z tego będzie. Tak było w przypadku naszej Smerfetki. Ale to, co Paulina P. pokazała na próbach oraz na samych spektaklach przeszło moje oczekiwania. Okazało się bowiem, że to rola stworzona dla niej, a jej „Papciu, Papciu!” będzie pojawiało się w niespasowanych anegdotach już zawsze!”.

Trzeci, czwarty i piąty smerfowy występ miał miejsce w MOKiSie w Pyskowicach. Były to przedstawienia, na które postanowiliśmy zaprosić głównie dzieci z przedszkoli. Udało się także zaprosić jedną ze szkół! Takiego przedpołudnia już dawno nie mieliśmy!

Paulina P. (Smerefetka): Zagranie „Smerfów..” trzy razy pod rząd – no to się nazywa wyzwanie! Mogliśmy się poczuć, jak profesjonalni aktorzy wystawiający spektakl kilka razy w ciągu dnia. Ta nowa sytuacja pokazała nam, że nie jest to takie łatwe. Było coraz trudniej utrzymać pełne skupienie, ale bawiliśmy się przy tym świetnie i myślę, że z zadaniem poradziliśmy sobie całkiem dobrze.”

Pot lał się strumieniami… sztuczne zęby odpadały… ludzie zamieniali się skarpetami, butami, brodami…
I jeszcze te wszechobecne łasuchowe babeczki…

Iwona: „Trudności? Oczywiście, u nas zawsze! 😉 Ze względu na dużą ilość spektakli musieliśmy na bieżąco modyfikować obsadę. Brawa, zatem dla tych, którzy zdecydowali się w krótkim czasie nauczyć roli i „wejść” do smerfowej ekipy.

Pamiętnego dnia 25 września, kiedy to graliśmy owe 3 spektakle pod rząd, w roli Ważniaka wystąpił Szymon Bogacki, a jako Papa Smerf debiutował nasz nowy niespasowany – Piotr Opielka (uratował nam tyłek w spektaklu o 8:30, bo Papa Krzysztof pisał egzamin na studiach…, ale już o 9:45 wskoczył
w czerwone gatki i grał, jak z nut).

Piotrek (Papa Smerf nr 2.): „Udział w projekcie „Smerfy” był dla mnie okazją do ponownego zajęcia się teatrem, od którego miałem dość długą przerwę. I muszę przyznać, że zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony – mogłem poznać ludzi z pasją, którzy każdą rolę odegrają z uśmiechem i dystansem, poczynając od Gargamela, a kończąc na liściu. Już nie mogę się doczekać następnych, oby licznych, projektów i kolejnych okazji do wspólnego działania i dalszego rozwijania naszej wspólnej pasji, którą jest teatr.” 

Tego dnia pięknie debiutował także Dominik Stolz w roli poety! Witamy na pokładzie!

Dominik (Poeta nr 2., drugi z prawej): „Od małego podobała mi się gra na scenie. Kiedy dostałem propozycję, aby zagrać Poetę w przedstawieniu „Smerfy. Amory Gargamela” byłem pełen obaw, czy dam sobie radę. Jednak stwierdziłem, że to będzie albo jednorazowa przygoda albo coś wielkiego! Ludzie w grupie są niesłychanie mili i przyjaźni. Cieszę się, że mogłem do nich dołączyć, bo to nie była jednorazowa przygoda!”

Przedostatni występ – w Wieszowie podczas tzw. Kartofla, był dość niefortunny – lało i mroziło, ale… dzieci przyszły! Dostaliśmy też nauczkę, żeby jednak mieć zawsze kogoś swojego przy sprzęcie z efektami – nieszczęściem trochę nam je pourywano. Obsada natomiast znów eksperymentalna – dotychczasowego Osiłka zastąpiła Paulina Glagla, a Iwona – z roli Łasucha (którego notabene zagrała debiutująca Oliwia Nietopiel) – wpadła w rolę Ważniaka (tak, to już trzeci Ważniak w tym spektaklu!).

Natomiast Gargamel…

Iwona: „Tutaj należy wspomnieć o Krzysiu Sternie, który mógł w pewnym momencie czuć się nieco zdezorientowany grając w jednym spektaklu Papę Smerfa, a w kolejnym Gargamela (ten duecik z Hogatką najwięcej radochy miał na próbach!)”.

Oliwia (Łasuch nr 2, pierwsza z prawej): ,,Smerfy. Amory Gargamela” to mój pierwszy spektakl, w którym miałam przyjemność zagrać razem z grupą ,,NIESPASOWANI”. Wspaniała przygoda! Co zauważyłam na początku to fakt, iż grupa jest niezwykle zintegrowana, dzielą się swoją radością i razem tworzą niezwykłą społeczność. Aż nie chce się kończyć prób! Odznaczają się oni niezwykłym doświadczeniem i kreatywnością. Dobrze pracuje się z ludźmi, którzy potrafią się wczuć w postać i nie mają problemu z jej zmianą, nawet na chwile przed występem… Wracając do Smerfów… Cudownie grało się na scenie widząc tyle zainteresowanych twarzy, tych starszych i młodszych. Jest to o tyle ciekawy spektakl, iż naprawdę łączy pokolenia. Radość dzieci, gdy do nich podchodziliśmy, przybijaliśmy piątki… była bezcenna. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć
w projekcie, który wywołał tyle uśmiechów, a zabawna atmosfera podczas prób tylko pomogła wdrożyć się
w codzienność niespasowanych”.

Ostatni występ odbył się w Wielowsi. Do roli Poety wróciła, mieszkanka tej miejscowości – nasza Paulina Jakubas, a Ważniakiem znów stał się Szymon. Iwona natomiast została wydelegowana do sprzętu w zawiązku z nauczką
z poprzedniego smerfowania. Tymczasem Krzysztof powrócił na jasną stronę mocy i znów stał się ukochanym Papciem!

Kasia: „W Wielowsi grało mi się chyba najlepiej – zrezygnowaliśmy z nagłośnienia i ograniczających ruchy mikroportów. Akustyka dobra, scena ładna, czego chcieć więcej? Dobre nastawienie i przekonanie, że teksty uleżały się głowach dodało sił, a żywo reagująca, spora publika – animuszu. Będę tęsknić – nie zawsze
w projektach, które przygotowujemy jest miejsce na „wydziczenie się” instruktorów, cieszę się, że tym razem się znalazło!”

Smerfy będziemy wspominać bardzo dobrze i na wesoło! Począwszy od walki z upierdliwą w transporcie, ale piękna scenografią (autorzy: Krzysiu, Julka Barszcz, Iwona i Kasia), przez cyrki ze strojami (smerfowe gacie krążące z rąk do rąk…), ulubione – słowne przekręty (Ołysieję? Wysiwieję?) po chociażby przewrotki w trakcie pogoni za Smerfami i napady śmiechu w trakcie biegu.

Póki co, żegnamy się z tym spektaklem, ale… być może… kto wie… Spotkamy się z nimi jeszcze w przyszłym roku…? Tak więc, posługując się słowami smerfowego Poety:

„Żegnamy się z Wami kochane dzieciaczki, Smerfnie machamy i ślemy buziaczki!”

Adaś (Gargamel nr 1):Rola Gargamela była dla mnie nowością ze względu na to, że w naszej pierwszej odsłonie Smerfów grałem Łasucha. Fajnie było wcielić się tym razem w czarny charakter, zwłaszcza, że o dziwno do tej pory, a jestem w grupie od początku, nie miałem okazji nim być (dziwne… dlaczego?). Pozytywnie, jak zawsze odbieram wspólną grę powiązanych postaci. Nie mogę się jednak doczekać przyszłego projektu, w którym odkurzę swój ukochany instrument 😛 !”

I niechaj ta wypowiedź będzie delikatną zapowiedzią, tego, co już niedługo będzie się u nas działo!

X